O tym dwudniowym spoto-zlocie było wiadomo już od dawna. Chętnych było sporo bo i dwudniowa forma spotkania zachęcała. A jak było? Momentami bardzo gorąco 🙂 Zresztą, wskoczcie i przeczytajcie sami…

Zacznijmy od cyferek. Pierwszy dzień można śmiało oznaczyć cyferkami 7.9. Czemu? Powody są dwa – takie same 🙂 Pierwszy raz od ostatniego grzebania pod maską odwiedziłem stację aby zatankować i ku memu zdumieniu spalanie spadło z prawie 16 litrów LPG do… 7.9. Szok. Drugim powodem jest spalanie kolegi DaMaGe, które w połowie trasy wyszło… tak, tak – 7.9 litra LPG na 100km. Kolejną cyferką jest 5. Tylu nas właśnie było od początku do samego końca. W między czasie dołączyło jeszcze kilka osób i jak znam życie to albo o kimś zapomnę albo pomylę imiona lub nicki 😉 Wybaczcie. Ale po kolei.

Wyjazd z bazy w ostatniej chwili został lekko przesunięty z godziny 10:00 na ciut późniejszą z winy… korka, jakim uraczyła mnie firma Eurovia, remontująca JEDYNY wylotowy odcinek z Jaworzna w kierunku śląska. Odcinek niespełna 5km pokonywałem prawie 40 minut. Zgroza.

Na szczęście oczekujący mnie kolega GeraN oraz jego blond towarzyszka Aneta nie nudzili się i w spokoju popijali kawkę w Fashion House. GeraN w ogóle zaszalał i nie wiem czy z premedytacją czy spontanicznie zrobił sobie zakupy 🙂 Na parkingu dołączył do mnie DaMaGe z Justyną i razem poszliśmy się szukać. Czekali tam gdzie mówili. W tym miejscu wysyłam kolejny szeeeeroki uśmiech do koleżanki X (nie znam imienia, niestety) która zrobiła mi przepyszną kawę i uraczyła kilkoma boskimi uśmiechami. Jakieś 30-40 minut później zebraliśmy się do kupy i ruszyli w kierunku Ustronia.

Trasa była dość miła. Mimo kilkunastu fotoradarów i jednego korka. Na trasie udało nam się upolować w obiektyw dwa przepięknie ryczące Porsche (patrz foty) Jednym była Carrera4 S a drugim „zwykła” Carrera S. Tu ciekawostka. Tankowanie tego potwora to około… 320zł wyrwane z portfela.

Bez większych problemów dotarliśmy w same centrum Ustronia jakieś 2h później. Spokojna jazda w okolicy 80km/h zaowocowała średnim spalaniem na poziomie 9 litrów LPG. W samym Ustroniu pierwsze kroki skierowaliśmy do Leny. Lena jak się okazało gotuje nieźle o czym świadczyły uśmiechnięte buźki moich współtowarzyszy po napchaniu brzuszków zupkami, kurczakami i frytkami.

W między czasie w ruch poszedł netbook (Ustroń chwali się wolnym WiFi – okazało się totalną porażką) i BlueConnect – czas szukać noclegu. Tu bardzo pomocna okazała się Aneta, która szybko i bez zbędnego pitolenia znalazła chyba z 10 różnych obiektów. Ten okazał się… a jakże, na samym końcu 🙂 O samym „ośrodku” parę słów później.

Po posiłku stwierdziliśmy, że czas poszukać owego noclegu i się zameldować. Ehhh, cóż to była za jazda. Idę o zakład, że nasze auta podczas owych poszukiwań spaliły więcej paliwa niż przez resztę czasu wogóle. Okazało się, że kilkukrotnie (również ze względu na mój „rewelacyjny” zmysł) pomyliliśmy drogę, która to zakończyła się taką wspinaczką, że momentami pomagał tylko pierwszy bieg i 4000 rpm. Na zdjeciach widać, że w końcu zrezygnowaliśmy ze wspinaczki. Po krótkim chłodzeniu silników zawróciliśmy.

Koniec końców Wiecha, bo tak zwał się ośrodek-schronisko ukazała się naszym oczom. Jak wygląda? Hmm. Późne gierkowskie budownictwo z odpadającym tynkiem. To chyba dobre słowa 🙂 Niemniej miał to o co nam chodziło: niską cenę (28 zł od łebka ze śniadaniem) i łóżka 🙂 W ramach promocji zostałem wpisany jako osoba odpowiedzialna za „wycieczkę”. Nawet rachunek opiewa na moje dane. Może dodam później foto 😉

Po meldunku wróciliśmy już jednym autem do centrum Ustronia. Tu kilka słów wyjaśnienia. Generalnie było niebezpieczeństwo, że spot się nie odbędzie (nikt w sumie nie był pewny na 100%) jednakże moja osoba MUSIAŁA tam być. Nie wnikając – miałem interes do załatwienia w Parkowej Rezydencji. Znaleźliśmy owy obiekt więc ja zająłem się pracą a pozostała czwórka się ewakuowała na podbój Ustronia.

Z tego co wiem to były np.: szachy na świeżym powietrzu w błysku fleszy 🙂 O szczegółach niech ktoś opowie w komentarzach.

Po jakimś czasie ekipa powróciła. Dzięki uprzejmości DJ Martin’a (on to właśnie zaprosił mnie do Ustronia w interesach) dostaliśmy do dyspozycji piękne łącze WiFi, ogromną narożną skórzaną kanapę, pokój z bilardem i salę gdzie pląsali emeryci 🙂 Rozdzwoniły się telefony i okazało się, że w okolicy jest już kolega dMq z ekipą (chyba z Dąbrowy Górniczej). Nie posiedzieli jednak zbyt długo i sam nie wiem kiedy zniknęli. W międzyczasie na forum i na gg pisałem z Młodym o wypadzie a on… spontanicznie zwinął do auta Fafika, IGę i Rudą i ruszyli w trasę. Jak teraz myślę to sam już nie wiem, kto kiedy dojechał… Masakra. Trzeba jednak przyznać, że wesoła jak zawsze Ruda wespół z IGą, Anetą i Justyną rozruszali nieco tańce do tego stopnia, że… sam na chwilę polazłem się powygłupiać na parkiecie 😀 Były tańce, były chulanki, było piwko, paluszki, ciasteczka i Pan Edzio 🙂 Jak dla mnie mistrz świata wcinania się w towarzystwo. Pozdrawiamy Panie Edziu! Dopiero patrząc na relację przypomniałem sobie o trzech kolegach z okolic Ustronia. Widać ich na grupowym zdjęciu: w paskach siedzi Coyote1991, Wilku i Kocur (w czerwonym) Jeśli coś pomyliłem to krzyczeć – poprawię.

Dzięki kolejnej uprzejmości DJ Martina, który zawiózł nas do ośrodka swoją Lancią Deltą (mrrrrr, jak pięknie mruczał ten urwany wydech) dotarliśmy do naszych wyrek szybko i bez stresu około 2:20 w nocy. Po krótkiej toalecie wskoczyliśmy do wyrek i lulu. Ponoć chrapałem – nie wiem. Wiem tylko, że rano Aneta groziła mi klapkiem 😛 W tym miejscu dziękujemy również sąsiadom-emerytom, którzy zrobili nam pobudkę już około 6:30-7:00. Grrrr. Jak tak można? Po pobudce śniadanko (nawet niezła ta szyneczka była, nie?) i wymeldowanie się.

Okazało się, że GeraN i Aneta mają ochotę jeszcze pozwiedzać więc pojechali w swoją stronę. DaMaGe i Justyna z konieczności obrali kierunek DOM. A ja po chwili doszedłem do wniosku, że do Jaworzna mi się nie śpieszy więc zahaczyłem o Łaziska Średnie i odwiedziłem przyszłego mam nadzieję klubowicza DJ Illusiona i Katkę w ich nowym mieszkanku. Przypomnę tylko, bo nie każdy może pamiętać. DJ Illusion i Katka to para, która do ślubu pojechała… Polonezem, tak tak. Nie z przymusu, nie z konieczności a ze względu na wspólną pasję 🙂

U Illusiona wypiłem kolejną kawkę i obrałem kierunek Katowice > Sosnowiec celem spotkania się z kolegą Misiek_Staszic i AnnaFSO. Niestety, nie wyszło (tym razem z mojej winy). Może innym razem się uda.

Podsumowując. Wypad był naprawdę wyśmienity. Zastanawiam się jakby wyglądał gdyby frekwencja dopisała… było nas raptem 3 samochody a i tak ludzie się oglądali. Logistycznie trochę spot kulał ale o dziwo daliśmy sobie radę ze wszystkim. Pogoda nie rozpieszczała. Ciągła mgła, mżawka i okolice 5 stopni nie zachęcało do dalekich spacerów. Brrr. Nie udał nam się grill choć takie plany były. Wspólne imprezowanie kolejny raz zacieśniło wspólne sympatie. Oby tak dalej.

Z tego miejsca bardzo serdecznie dziękuję wszystkim obecnym (szczególnie ekipie Młodego za spontan) za wspaniale spędzony weekend. Mam nadzieję, że już niedługo powtórzymy go w większym gronie.

Excalibur#1937